Szóstoklasiści w teatrze "Scena Relax"

Mateusz Ekner - ucz. klasy VIB

Czy w „Zemście” faktycznie jest zemsta?

W środę 26 kwietnia br. razem z obiema klasami szóstymi pojechałem do teatru na spektakl „Zemsta”. Przedstawienie odbywało się w warszawskim teatrze „Scena Relax” przy ul. Złotej 8 i było wystawiane przez grupę teatralną w składzie: Justyna Orzechowska, Elżbieta Mielnik, Piotr Rutkowski, Andrzej Franczyk, Karol Śmiałek.

Niestety, jeszcze nie omawiałem tej lektury, więc niektóre wątki były dla mnie z początku niezrozumiałe. Mimo to ogólnie wiedziałem, o co chodzi w sztuce. Cześnik - Maciej Raptusiewicz i Rejent Milczek, razem zajmowali zamek, każdy w swojej części. Sąsiedzi jednak szczerze nie lubili się wzajemnie i wykorzystywali każdą okazję, by zrobić drugiemu na złość. Największa kłótnia wybuchła wówczas, kiedy Milczek kazał naprawić mur dzielący obie posiadłości. Cześnik, jak przystało na polskiego kłótliwego szlachcica, nie chciał do tego dopuścić. Zamierzał nawet użyć broni. W końcu wysłał Papkina, żeby odprawił robotników. Przy tej okazji przekonaliśmy się o tchórzostwie Papkina i miłości dwojga młodych: Klary i Wacława, pochodzących z nienawidzących się rodów. Potem już tylko próbowałem śledzić, kiedy nastąpi zemsta i... wciągnąłem się. Zauważyłem, że wielu innych widzów także.
Sala teatralna była dość duża, więc pomieściło się na niej wiele klas z różnych szkół. Niestety, w owym pomieszczeniu było dość chłodno, przez co musiałem siedzieć tam w kurtce. Miało to i dobre strony. Kaptur ograniczał lustrowanie tego, co robili inni. Samo przedstawienie było, według mnie, odegrane wyśmienicie. Siódemka aktorów znakomicie odegrała swoje role, zaś w scenach, w których potrzebna była większa grupa osób, np. w bitwie o mur, niektóre postacie zostały wyświetlone w nagraniu emitowanym na ekranie. Muzykę świetnie dobrano do każdej sceny tak, aby podkreślała ich nastrój np. szczęk broni i grozę, która może za chwilę nastąpić. Najbardziej jednak podobały mi się stroje aktorów. Uważam, że były najlepszą częścią przedstawienia. Przykładowo Cześnik oraz Milczek, mieli pięknie przyozdobione, bogate, kontusze, jak przystało na staropolską szlachtę i przedstawicieli sądownictwa. Podstolina poruszała się w długiej majestatycznej sukni, zaś Wacław, syn Rejenta, chodził ubrany w garnitur, co dowodziło, że jest przedstawicielem znacznie młodszego pokolenia. Moim ulubionym bohaterem w tym przedstawieniu był bez wątpienia Papkin. Aktor dość wyraźnie ukazał jego naturę bawidamka i pyszałka, a zarazem zwykłego tchórza. Jego strój był pomieszaniem epok i kultur. Śmiałem się, gdy spisywał testament albo gdy Cześnik nieumiejętnie dyktował list w imieniu siostrzenicy do Wacława. Potem jeszcze wiele razy powtarzałem sobie „Mocium panie”.
Grupa teatralna tak dobrze odegrała przedstawienie, że autentycznie się wciągnąłem i nie zauważyłem nawet, kiedy minęło półtorej godziny, więc trzeba było opuścić salę. Do tego kompletnie mnie zaskoczyło zakończenie: ślub młodych zakochanych, czego oni bardzo pragnęli, a dorośli dotąd nie chcieli się na to zgodzić. Uświadomiłem sobie, że w komedii „Zemsta”, to właśnie zemsta doprowadziła do zgody zwaśnionych sąsiadów. Aktorzy sprawili, że puenta utworu stała się widoczna. Uważam, że to przedstawienie było świetne (uczyło i bawiło) i warto je ponownie zobaczyć na żywo, a z innymi utworami Aleksandra Fredry koniecznie trzeba się zapoznać. Jednak to już zadanie na inny weekend.

Szkoła licealna, Szkoła podstawowa, teatr, wycieczki, wydarzenia kulturalne