"To muzeum się czuje albo nie"

Maciej Jarzębski

W piątek 13 stycznia 2017 r. klasa I LO udała się na wycieczkę do Muzeum Powstania Warszawskiego. Dla komfortu zwiedzających i jak najlepszych efektów edukacyjnych podzielono nas na dwie grupy, które weszły w 30-minutowym odstępie. Ja byłem w pierwszej grupie, więc opiszę wszystko z jej perspektywy.

W budynku Muzeum Powstania Warszawskiego dawniej mieściła się elektrownia tramwajów miejskich, więc wystrój od razu wprowadza klimat i przenosi do tamtych czasów. Wnętrze budynku jest idealnie zagospodarowane i wystylizowane. Uwagę przykuwa wewnętrzna ściana – serce muzeum. Dosłownie, bo gdy zbliżyliśmy do niej uszy, usłyszeliśmy dźwięki wybijające rytm serca.
Najlepszymi słowami opisującymi to miejsce są słowa naszego przewodnika: „To muzeum się czuje albo nie.” Na początku brzmiało to płytko jak zwykła fraza oprowadzającego, mająca na celu zachęcić wycieczkowiczów do skupienia i zainteresowania. Jednak po 2 godzinach spędzonych tam zrozumiałem idealnie, o co w tym chodziło. Widząc te eksponaty i słysząc to dudniące serce, chwilami zagłuszane przez dźwięki spadających bomb, czułem się, jakbym uczestniczył w powstaniu.
Nasza grupa przechadzała się po salach tematycznych, słuchając przewodnika, w wypowiedziach którego czuć było pasję i zaangażowanie. Jego specyficzny sposób mówienia, gestykulacji i bycia z początku mnie drażnił. Początkowa irytacja jednak stopniowo zaczęła ustępować zaintrygowaniu, a po jakimś czasie niepostrzeżenie poczułem, że chcę tu być i chcę słuchać tego, co opiekun ma nam do przekazania.
Najpierw było ogólnie. Widzieliśmy mapę Polski sprzed 1939 r., fragmenty pałacu królewskiego oraz starą broń, używaną przez powstańców. Następnie przeszliśmy do wielkiej hali, w której umieszczono rekonstrukcję samolotu latającego nad Warszawą w czasie powstania. Kolejno udaliśmy się do salki kinowej, w której mieliśmy możliwość obejrzeć Warszawę, a raczej to, co z niej zostało w 1945 r. Skala zniszczeń była niewyobrażalna! Całe miasto było jedną wielką ruiną. Po zakończonym seansie udaliśmy się w dół do tuneli imitujących kanały. Przeszliśmy nimi w ciemności. Nie był to długi dystans. Około 10-15 metrów. Zwykła atrakcja dla turystów, ale gdy wyobraziłem sobie to, co czuli powstańcy, gdy musieli takie tunele pokonywać w kilometrach, poczułem ciarki na całym ciele. Następnie udaliśmy się do Sali poświęconej najmłodszym powstańcom – harcerzom i wreszcie do ostatniego punktu zwiedzania – do sali poświęconej Gromowi. Nie było to wprost związane z powstaniem, ale GROM przejął dziedzictwo po cichociemnych, którzy w powstaniu wspierali warszawiaków.
Ta niecodzienna lekcja historii trwała około dwóch godzin. To, czego się dowiedzieliśmy i czego doświadczyliśmy, było niezwykle interesujące i zmuszające do myślenia. Może to zasługa klimatu miejsca, a może przewodnika? Nie wiem, ale wiem, że chcę tam wrócić i zwiedzić całe muzeum jeszcze raz, ponieważ dwie godziny to za mało na takie miejsce, na taką dozę historii. Można by w nim spędzić cały dzień, a i tak nie zobaczyłoby się wszystkiego. To miejsce niewątpliwie wyjątkowe, które „albo się czuje, albo nie”. Jeśli kiedyś, będziesz w pobliżu, zatrzymaj się i pomyśl o tych, którym zawdzięczasz Warszawę.

absolwenci, akcje, inicjatywy i pomysły, spotkania z nauką, Szkoła gimnazjalna, Szkoła licealna, wycieczki